
Ostatni weekend sierpnia dobiega końca. Za oknami biegają rozkrzyczane dzieci, ale ich gry i zabawy kończą się chwilę po 20, a nie po 22 tak jak to miało miejsce w poprzednim miesiącu. Zupełnie jakby powoli próbowały przyzwyczaić się do szkolnego kieratu. To musi być ciężkie, zwłaszcza że lato ponownie rozpieszcza wysokimi temperaturami. Szkoda siedzieć w domu w taki piękny dzień, dlatego zostawiam was z kolejnym yesweekend, a sama lecę na spacer.
Co się działo?
Ten tydzień był chyba najbardziej produktywnym w ciągu całego sierpnia. Mocno pracuję nad organizacją pracy i staram się przede wszystkim wyznaczać sobie sztywne ramy wykonywania zadań i czasu na odpoczywanie, takie pełne, bez poczucia winy. Właśnie w minionych siedmiu dniach udało mi się osiągnąć tę równowagę.
W końcu trafiło się kilka chłodniejszych dni. Poczułam na plecach oddech jesieni i … bardzo mnie to uradowało. Byłam przeszczęśliwa, gdy wyciągnęłam z szafy ulubiony sweter i ta atmosfera poniosła mnie na tyle, że podczas przygotowywania ogromnego kubka herbaty wgramoliłam się z książką pod gruby koc 😉 Całe szczęście ciepełko za oknem szybko mnie spod tego koca wyciągnęło. Przyznam szczerze, że jestem mu za to wdzięczna, bo spotkałam się w tym tygodniu z dwoma świetnymi dziewczynami. Niestety nie mam żadnych zdjęć jako dowodu – no cóż, kiepska ze mnie blogerka.
W końcu udało mi się wziąć udział w plenerowych zajęciach jogi. Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie ćwiczyłam publicznie. Moja aktywność na zewnątrz ograniczała się do sporadycznego biegania, ale jakoś nie mogłam sobie wyobrazić sytuacji, w której miałabym rozłożyć matę na trawce i po prostu zacząć ćwiczyć. Wczoraj się przełamałam i jestem absolutnie zachwycona. Miękki piasek, przyjemnie pochłaniający stopy, ciepłe promienie słońca na twarzy i powietrze, które pachnie zupełnie inaczej w takich okolicznościach przyrody. Z tego przetlenienia aż kręciło mi się w głowie! Chciałabym to kiedyś powtórzyć, już mniej zestresowana, bo tym razem będę wiedziała czego się spodziewać 😉 Jetem ciekawa, czy lubicie ćwiczyć na świeżym powietrzu i czy też mieliście przed tym takie dziwne opory?
Post udostępniony przez Magdalena (@lekkaprzesada)
Resztę sobotniego popołudnia spędziliśmy nad jeziorem, ale przegonił nas stamtąd deszcz.
Co na blogu?
Poproszę coś bardziej niszowego, bo to jest zbyt popularne – tekst o modzie na wszystko co niepopularne
Jak ubierać się dobrze, nie wydając na to dużo pieniędzy i nie kupując masy ubrań? – dziewięć wskazówek, które mam nadzieję, okażą się przydatne i pomogą okiełznać szafę i pieniądze uciekające z portfela 😉
Porcja inspiracji
- Znacie takie słowo jak „querencia”? Nie zdziwię się jeśli nie, ja przeczytałam o nim kilka dni temu w tekście Kingi z Zaparzę Ci herbatę. Nie chcę za dużo zdradzać. Przeczytajcie i jeśli chcecie podzielcie się, czym jest dla was querencia 🙂
- Niezawodna Kasia z worqshop.pl podpowiada co jest potrzebne do rozpoczęcia planowania w Bullet Journal. Wcale nie trzeba tego wiele, żeby zacząć. Na początek wystarczy dosłownie zeszyt i długopis, a efekty? U mnie nadal sprawdza się świetnie i ręką na sercu mogę powiedzieć, że to pierwsze narzędzie, które tak bardzo ułatwia mi codzienność.
- Ostatnio wspomniałam na Facebooku i Instagramie , że rozpoczęłam bezpłatny miesiąc na Netflixie iii dostałam od was całą masę wiadomości z serialowymi poleceniami. Dziękuję bardzo za każdą jedną propozycję, jesteście kochane i kochani, bo Panowie też się w tej sprawie odezwali 😉 Wszystko spisałam w swoim Bullet Journalu i nie mam pojęcia kiedy to obejrzę! Serialową przygodę zaczęłam od Chesapeake Shores. Ten serial z kategorii krótkich i lekkich wciągnął mnie na tyle, że właśnie kończę pierwszy sezon. Jeśli lubicie takie opowieści z codzienności bez żadnych tajemnic i zagadek, polecam serdecznie. Szkolę też przy nim angielski zwłaszcza słownictwo związane z cechami charakteru, sprzętami domowymi, czy słowami określającymi samopoczucie i stany emocjonalne.
- „Zdarzają się w życiu zewnętrzne problemy, które bezlitośnie skatują człowieka do parteru. Złamią mu szczęście, wykręcą nadzieję i przylutują z całej siły centralnie w poczucie własnej wartości. I wiesz co? Są o wiele prostsze do załagodzenia niż te problemy, które wymyślamy sobie sami”, czyli tekst Andrzeja Tucholskiego o dekonstrukcji własnego szczęścia.
- „Zastanawiam się, w którym momencie zaczynamy wciągać brzuchy, kontrolować uśmiechy i analizować spojrzenia. Co sprawia, że wartościujemy wszystkie fałdki, przestajemy głośno śpiewać i że nagle tak bardzo boimy się ufać?”. Świetny tekst Kariny o odkrywaniu w sobie wewnętrznego dziecka.
Życzę Wam udanego ostatniego tygodnia wakacji, bo kolejny yesweekend przypadnie już na jesienny wrzesień! 🙂