Filmy, które są jak ciepły koc – 7 tytułów do obejrzenia

lekkie filmy - dobry film na wieczór

Czasami każdy z nas potrzebuje swojego „zestawu komfort”, do którego może uciec, gdy przychodzą gorsze dni. W skład Waszego też wchodzą lekkie filmy? Idealnie. Właśnie na takie okazje przygotowałam to zestawienie.

Jeśli Wy też poszukujecie teraz historii, w których możecie się na chwilę zatopić i zapomnieć o tym wszystkim, co dzieje się dookoła, przygotowałam dla Was moje typy – powielające schematy, przewidywalne do bólu i sztampowe do granic absurdu. No może z małymi wyjątkami. Gotowi? 

No to proszę:

7 lekkich filmów do obejrzenia w gorszy dzień

Love, Rosie

Lata temu jako nastolatka trafiłam na powieść Celii Ahern „Na końcu tęczy”. Romansidło jak się patrzy, ale jednak zaskakujące fabułą i formą na tyle, że zapadło mi w pamięć, a wiele lat później,  gdy okazało się, że powstała jego ekranizacja, jak przystało na poważną studentkę – rzuciłam wszystko i zabrałam się do oglądania ;). 

„Love, Rosie” znam na pamięć. Lily Colins, Wielka Brytania, cudowne wyspiarskie widoki, ciepło, humor i muzyka. Jeśli nie zamierzacie obejrzeć filmu, przesłuchajcie chociaż soundtrack – nie pożałujecie!

Co powiedzieć, aby nie zdradzić zbyt dużo? Może tylko tyle, że to film o tym, że czasami ścieżki życia są bardzo kręte, a do pewnych rzeczy trzeba po prostu dojrzeć. Ostatecznie jednak wszystko prowadzi nas do czegoś dobrego.

Nawet jeśli mijamy się nie tylko z innymi ludźmi, ale też z własnymi marzeniami i oczekiwaniami. 

Mr. Church 

Czuję, że tutaj mogę Was zaskoczyć. Ten film nie był u nas zbyt popularny, a ja prawdopodobnie nigdy nie trafiłabym na niego, gdyby nie S. 

Piękna opowieść o… życiu. Tak po prostu. O dorastaniu, miłości, przyjaźni, trudnościach i odkrywaniu tego, co naprawdę ważne okraszona kojącym rytmem jazzu i aromatem gotowania, wyczuwalnym nawet przez ekran. Jeśli myślicie, że to nuda i typowy oklepany-do-bólu dramat, zostawcie na chwilę swoje złe doświadczenia za drzwiami i  po prostu odpalcie ten film.

Nie ma za co.

Pod Słońcem Toskanii 

Uwielbiam oglądać filmy z Włochami w tle. Klimat, widoki, kuchnia, kultura i to inne, serdeczne podejście do życia ogromnie mnie fascynuje. Być może dlatego, że jeszcze nie miałam okazji skonfrontować swoich wyobrażeń z rzeczywistością? Kiedyś to zweryfikuję, a na razie żyję wyobrażeniami i namiętnie chłonę wszelkie produkcje we włoskim klimacie.

Kiedy życie mieszkającej w San Fransisco pisarki rozsypuje się na drobniutkie kawałki, nie wie, czy da radę poskładać je na nowo. Czas biegnie, nic się nie zmienia, a ona pogrąża w coraz większej rozpaczy, mieszkając na kilku metrach kwadratowych w kawalerce z kartonowymi ścianami.

Jednak, gdy przyjaciółki wysyłają ją na wycieczkę do Europy, coś się zmienia, a Frances bardzo spontanicznie… kupuje willę w Toskanii.

Ciepła opowieść o zaczynaniu od nowa. Proste radości, urocze i pogodne sytuacje tworzą obraz, który na chwilę pozwala się zapomnieć i ogrzać we włoskim słońcu. 

To właśnie życie

 

Co by było, gdyby? Retorycznie zapytam, czy zadawaliście sobie kiedyś to pytanie 😉 ? Co by było, gdybym wybrała inne studia albo zamieszkała w innym mieście? Wierzę, że wszystko dzieje się w naszym życiu po coś, a rozrzucone i pozornie niepowiązane kropki ostatecznie tworzą zgrabne wzory, które nie mogłyby powstać, gdyby jakieś doświadczenie nas ominęło.  W ten sposób można wyjaśnić wiele rzeczy i łatwiej pogodzić się z tym, co nas spotyka.

Tylko czy da się dostrzec jasną stronę w tragediach,  które naznaczają nasze życie?

O tym jest ten film, a ja bardzo go polecam. 

P.S. Kocham Cię

Dlaczego zwiastun zastąpiła piosenka z kiczowatym teledyskiem pełnym zlepków miłosnych scen z filmu? Po pierwsze dlatego, że nie znalazłam jej w lepszym wydaniu, po drugie jest tu dlatego, że bardzo ją lubię.

Holly i Gerry są małżeństwem prawie idealnym. Prawie, bo ideałów nie ma. Świetnie się uzupełniają i dogadują. Kochają się na zabój, ale ich szczęście nie trwa długo. Gerry umiera, a dla Holly wraz z jego ostatnim oddechem skończył się świat.  

On o tym wiedział i przygotował się na to, aby go dla niej na nowo poskładać, dlatego rok po jego odejściu pogrążona w rozpaczy Holly zaczyna dostawać tajemnicze listy…

„Smażone zielone pomidory”

Ten film zdecydowanie nie należy do najlżejszych, ale jeśli jeszcze go nie widzieliście, koniecznie musicie to nadrobić, bo naprawdę warto obejrzeć go przynajmniej raz.

Opowieść o życiu i przyjaźni dwóch kobiet – charakternej Idgie i spokojnej Ruth, tocząca się w  konserwatywnym miasteczku, w stanie Alabama, w burzliwych latach 30. XX wieku. Związane śmiercią brata Idgie, Buddy’ego, dzielą radości, smutki i prowadzą bar, w którym serwują regionalny przysmak, czyli tytułowe smażone zielone pomidory.

Ta historia to po prostu pochwała codzienności. Pełna życzliwości i szczerości, wciąż życiowa pomimo upływu czasu.

„Uciekająca panna młoda”

Na koniec polecę klasykiem kina w kategorii „komedie romantyczne”. Przystojny dziennikarz (Richard Gere) postanawia napisać artykuł o seryjnej pannie młodej (Julia Roberts), która regularnie (i spektakularnie!) ucieka sprzed ołtarza. 

Dzięki „Uciekającej” po raz pierwszy w życiu zastanowiłam się, jakie lubię jajka. Kilkanaście obejrzeń później mam już swoje typy, chociaż nadal się waham ;).

Zastanawiacie się, o co chodzi? No to ja uprzejmie zapraszam przed ekrany. Jeśli nie dla jajka, to dla młodej Julii. 

 

Znacie te tytuły? A może Wy również lubicie wracać do któregoś z nich?

Byłoby świetnie, gdybyście dopisali w komentarzach swoje typy, dzięki temu stworzymy solidny zestaw lekkich filmów do obejrzenia na ciężkie czasy 🙂 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *